Witajcie
w targanym konfliktami świecie. Zwycięstwo Alethyjskiej armii nad armią
Parshendich było tylko pozorne. Wielka Burza zmienia wrogów w Pustkowców, we
wszystkich królestwach dochodzi do buntu niewolników, przyjmujących nową formę
i przeciwstawiających się, mniej lub bardziej krwawo, swoim dotychczasowym
panom. Zbliża się kolejne spustoszenie…
Przed naszymi bohaterami kolejne
wyzwanie: świat ocalić może jedynie powrót Świetlistych Rycerzy, których z
kolei zjednoczyć może jedynie Dalinar. Naszego zmęczonego nieco już wojownika
czeka nie lada zadanie. Zadanie, które może okazać się zaledwie wstępem do
zjednoczenia całej ludzkości w ostatniej walce. Czy sprawiedliwej i wartej
ponoszonych strat? Sanderson nie
traci żadnej okazji, by złamać nasze czytelnicze serduszka…
Zagrożenie czyha nie
tylko ze strony Pustkowców, ale także pozornych sojuszników, z których niejeden
ma ochotę wbić nóż w plecy którejś z naszych ulubionych postaci. Dalinar
budujący kolejne koalicje, ale także walczący z przeszłością, narażający się
kolejnym ludziom, odkrywający wiele ze swojej, niechlubnej przeszłości, to postać
różniąca się znacznie od wizerunku z poprzednich tomów. Sanderson pokazuje nam inne
oblicze Czarnego Cienia, mrocznego i napędzanego pragnieniem krwi wojownika. Z
kolei Kaladin, wysłany na kolejną straceńczą niemal, misję staje się świadkiem
wydarzeń, zmieniających zupełnie jego wizję wojny i postrzegania wroga. Autor
pozwala tej postaci na rozliczenie się z przeszłością, zamknięcie pewnych
wątków, ale także prowadzi go w nowym kierunku, który daje nadzieję na rozwój
bohatera w ciekawy sposób. Równie ciekawie wypada Shallan, bohaterka
balansująca na granicy szaleństwa, walcząca nie tylko o wielką sprawę, ale
także o prawo do bycia sobą, do życia bez oglądania się na oczekiwania innych.
Dużym plusem jest skoncentrowanie
uwagi czytelnika na pozostałych Świetlistych Rycerzach, a także na członkach
ekipy Mostu Czwartego i postaciach dotąd zaledwie drugoplanowych. Poszerza to
znacznie perspektywę odbioru, a także dopełnia wielowymiarowości świata
przedstawionego. Ciekawą metamorfozę przechodzi Adolin, zmieniający się z
fircyka w troskliwego i pełnoprawnego towarzysza pewnej niepokornej rudowłosej
damy. Wraca także Zabójca w bieli, który dostaje do odegrania niebagatelną rolę w
przygotowaniach do ostatecznego starcia z odwiecznym wrogiem ludzkości.
Amerykański
pisarz już niejednokrotnie udowodnił, że nie ma sobie równych w tworzeniu
epickich powieści i kreowaniu światów, których konstrukcja stworzona jest z
mistrzowską precyzją. Nie inaczej jest w przypadku Rosharu: dopracowany jest system
wierzeń, magia, legendy, a nawet ubiory poszczególnychstanów w poszczególnych
krajach… Niczym skomplikowana układanka rzeczywistość składa się z wielu
dopasowanych elementów, z których każdy ma znaczenie. „Dawca Przysięgi” pozwala
nam na zwiedzanie oszałamiającej twierdzy Urithiru, ale także tajemniczej krainy sprenów, Cieniomorza.
Dwa
tomy (dzięki składam wydawnictwu za podzielenie całości na zgrabne części,
których trzymanie w ręce nie łamie nadgarstków) tworzą epicką historię zdrad,
walki i próby ocalenia człowieczeństwa w obliczu ostatecznej próby. Sanderson
po raz kolejny pokazuje, że nie ma sobie równych w tworzeniu wielowątkowych,
pełnych zwrotów akcji powieści, w których każda strona niesie spiętrzenie
tajemnic, intryg i literackich zaskoczeń. Wszystko ma swoje uzasadnienie i
logiczne wyjaśnienie, autor znów zaskakuje sprawnością, z jaką łączy wszystkie fragmenty
swojej opowieści, doskonale panując nad materiałem. Nie obędzie się bez
niespodzianek, z których jedna może i była do przewidzenia, ale i tak sprawia,
że inaczej patrzymy na całą historię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz