Jakże dawno
żadna książka mnie tak nie wymęczyła. Książki fatalne opisuje się łatwo,
bezlitośnie wytykając uchybienia, o tych dobrych pisze się jeszcze łatwiej,
wystarczy przelać swój zachwyt na klawiaturę. Najgorzej, jednak gdy człowiek
trafi na totalnie bezbarwną i nijaką opowieść, a takie właśnie jest „Wracając
do Wilna”.
niedziela, 2 września 2018
Subskrybuj:
Posty (Atom)
-
Trudno w to uwierzyć, że „Wzlot Persopolis” rozgrywa się trzydzieści lat po wydarzeniach z ostatniego tomu kosmicznej sagi. Muszę pr...
-
Powitajmy znów człowieka-katastrofę i jego niezrównaną załogę. Dokonania z pierwszego tomu sprawiły, że James Holden i jeg...