Trudno w to
uwierzyć, że „Wzlot Persopolis” rozgrywa się trzydzieści lat po wydarzeniach z
ostatniego tomu kosmicznej sagi. Muszę przyznać, że nie potrafię jednoznacznie
ustosunkować się do tego zabiegu, jaki zaserwowali nam autorzy. Z jednej strony
jest to chwyt pozwalający na wpuszczenie odrobiny świeżego powietrza, z drugiej
strony: niełatwo mi się przyzwyczaić do bohaterów, którzy borykając się z
bolącymi kośćmi, marzą o emeryturze.
W najnowszej
części cyklu załoga Rose to starzejący się ludzie, których coraz trudniej
zapędzić do walki, nieco inaczej stawiający sobie priorytety, a także zdecydowanie
inaczej podchodzący do kwestii tego, co w życiu się naprawdę liczy. Siwiejący
Amos jednak średnio do mnie przemawia, więc odbiór całości miałam nieco
niejednoznaczny. Jednak przesunięcie akcji o trzydzieści lat do przodu sprawia,
że powoli możemy zapomnieć o zniszczeniach z poprzednich tomów, a także uwierzyć
w potęgę armii budowanej skrycie na jednym z nowych światów.
Wydawać by się
mogło, że emerytura Holdena i Naomi jest już tuż, tuż. Pomimo zaawansowanej
technologii i medycyny, pozwalającej na przedłużenie ludzkiego życia i znaczną
poprawę jego jakości, oboje odczuwają
już swój wiek. Sprzedaż statku Bobbie to pierwszy krok ku nowej i
spokojniejszej przyszłości, jednak właśnie ten moment wybiera sobie wszechświat
by ukazać potęgę armii zmierzającej do podbicia całego kosmosu. Powiedzcie
sami: czy załoga Rose (niezależnie od planów emerytalnych) będzie bezczynnie
przyglądać się temu, jak samozwańczy uzurpator spróbuje przejąć władzę nad
wszystkimi planetami? „Teraz chodzi o
nas zjednoczonych przeciwko dupkom, którzy wyskoczyli ze swoich wrót po
trzydziestu latach i uznali, że nagle wszystko należy się im”.
Holden to nadal
facet, któremu trzeba mówić głośno i wyraźnie, że „nie uczyni pan wszechświata takim, jakim
chce pan go widzieć, tylko przez wypowiedzenie swoich życzeń. I żyją w nim też
inni ludzie”. Wydawałoby się, że te kilkadziesiąt lat na karku sprawi, że
zniknie idealista narażający siebie i innych w imię wyższych, niezbyt sprecyzowanych
idei. Jednak nie, Holden któryś raz z rzędu pakuje się w sam środek kosmicznej
kabały. Choć trzeba przyznać, że tym razem nie jest to skok z zamkniętymi
oczami. Za swoim kapitanem podąża ponownie cała załoga, po raz kolejny kładąc
swoje życie na szali. Dla niektórych będzie to ostatnia wyprawa…
Nie ukrywam, że akurat
ten tom nie będzie moim ulubionym. Jednak trzeba przyznać, że użycie nowego
zagrożenia, przywołanie starego, zaznaczenie kilku nowych tropów, a także
wprowadzenie nowych bohaterów dało w rezultacie ciekawą mieszankę, którą z przyjemnością przeczytałam. Mam jednak
nadzieję, że moi bohaterowie dożyją zakończenia cyklu, który z kolei nie będzie
przesadnie przeciągany i pojawi się w przeciągu kilku tomów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz