niedziela, 19 stycznia 2020

Kosmos pełen przemocy





Przyznam szczerze, że ostatnio zaczynam się martwić, że nawet jeżeli seria „Expanse” będzie miała 50 tomów, to przeczytam każdy z nich. Jest coś w tej sadze, co sprawia, że bez wahania zanurzam się w kolejny tom opowieści kosmicznym Ostatnim Sprawiedliwym i jego ekipie.

„Prochy…” rozpoczynają się zaraz po naszym ostatnim spotkaniu z Holdenem. Ziemia, zaatakowana przez nową grupę terrorystów, umiera. Kilka miliardów ludzi zginęło zaraz po ataku, następni nie przeżyją długo bez pomocy z zewnątrz: wyniszczeni trzęsieniami ziemi, pożarami, odcięci od świeżej wody, pożywienia i powietrza. Jedyną porządną flota kosmiczną dysponują terroryści, a jakby tego było mało: coś pożera statki przedostające się do nowego świata, być może jedynej nadziei dla ludzkości, powoli ginącej na zdewastowanej Ziemi. Brzmi jak łamigłówka do rozwiązania dla Holdena? Zgadza się.

Wolna Flota, odpowiedzialna za ataki na Ziemię „Jest nie do utrzymania. Dokonali bardzo dużych zniszczeń, zabili mnóstwo ludzi, ale tak naprawdę to wszystko sprowadza się do wrót”. Alternatywą dla Ziemian i Marsjan może stać się ludobójstwo Pasiarzy stojących na drodze do Nowej Ziemi. O tym, że Marco Inaros nie dba o swoich ludzi, a jedynie o siebie, powoli zaczynają się przekonywać wszyscy dookoła niego. Pytanie jedynie, czy znajdzie się ktoś gotowy stawić czoła przywódcy Wolnej Floty? Sojusz Marsa i Ziemi może nie wystarczać…

Autorzy tym razem postawili na wolniejsze tempo, co nie wszystkim przypadło do gustu. Ja jestem jednak zdania, że jeżeli w jednym tomie praktycznie niszczysz Ziemię, to w następnym wypadałoby pochylić się nad tą tragedią,
a także pozwolić jej wybrzmieć. Kolejne wybuchy, galopująca do przodu akcja itd. zepchnęłyby na drugi plan to dramatyczne wydarzenie. Jestem zatem zadowolona z decyzji, by przystopować akcję, wprowadzić kilku nowych bohaterów, skoncentrować się na postaciach dotąd drugoplanowych oraz poprzestawiać nieco akcenty. 

Zamiast spektakularnych zwrotów akcji, mamy wprowadzony dobrze nastrój narastającego zagrożenia, dużo scen koncentrujących się na dialogach, a także tony spisków, pozornych sojuszy i chwilowego zawieszenia broni. Całość przez to jest bardziej wyważona, stonowana, choć nie braknie kilku pojedynków, czy też napisanych z rozmachem scen rozgrywających się w przestrzeni kosmicznej.Niezwykle podobało mi się, że bohaterowie ewoluują, Holden z tego tomu nie jest tym samym naiwniakiem, przekonanym, że zostanie zbawcą kosmosu, Naomi w końcu godzi się z tym że zrobiła wszystko, by uratować syna, którego uratować się po prostu nie da.

Znowu wszystko zagrało: bohaterowie, akcja, klimat.  Pozostaje mi jedynie ponownie zakończyć jakże oklepanym stwierdzeniem: nie mogę się doczekać kolejnego tomu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz