Przyznam szczerze, że ostatnio
zaczynam się martwić, że nawet jeżeli seria „Expanse” będzie miała 50 tomów, to
przeczytam każdy z nich. Jest coś w tej sadze, co sprawia, że bez wahania
zanurzam się w kolejny tom opowieści kosmicznym Ostatnim Sprawiedliwym i jego
ekipie.
„Prochy…” rozpoczynają się zaraz po
naszym ostatnim spotkaniu z Holdenem. Ziemia, zaatakowana przez nową grupę
terrorystów, umiera. Kilka miliardów ludzi zginęło zaraz po ataku, następni nie
przeżyją długo bez pomocy z zewnątrz: wyniszczeni trzęsieniami ziemi, pożarami,
odcięci od świeżej wody, pożywienia i powietrza. Jedyną porządną flota
kosmiczną dysponują terroryści, a jakby tego było mało: coś pożera statki
przedostające się do nowego świata, być może jedynej nadziei dla ludzkości,
powoli ginącej na zdewastowanej Ziemi. Brzmi jak łamigłówka do rozwiązania dla
Holdena? Zgadza się.
Wolna Flota, odpowiedzialna za
ataki na Ziemię „Jest nie do utrzymania. Dokonali bardzo dużych zniszczeń,
zabili mnóstwo ludzi, ale tak naprawdę to wszystko sprowadza się do wrót”.
Alternatywą dla Ziemian i Marsjan może stać się ludobójstwo Pasiarzy stojących
na drodze do Nowej Ziemi. O tym, że Marco Inaros nie dba o swoich ludzi, a
jedynie o siebie, powoli zaczynają się przekonywać wszyscy dookoła niego. Pytanie
jedynie, czy znajdzie się ktoś gotowy stawić czoła przywódcy Wolnej Floty?
Sojusz Marsa i Ziemi może nie wystarczać…
Autorzy tym razem postawili na
wolniejsze tempo, co nie wszystkim przypadło do gustu. Ja jestem jednak zdania,
że jeżeli w jednym tomie praktycznie niszczysz Ziemię, to w następnym
wypadałoby pochylić się nad tą tragedią,
a także pozwolić jej wybrzmieć. Kolejne wybuchy, galopująca do przodu akcja itd. zepchnęłyby na drugi plan to dramatyczne wydarzenie. Jestem zatem zadowolona z decyzji, by przystopować akcję, wprowadzić kilku nowych bohaterów, skoncentrować się na postaciach dotąd drugoplanowych oraz poprzestawiać nieco akcenty.
a także pozwolić jej wybrzmieć. Kolejne wybuchy, galopująca do przodu akcja itd. zepchnęłyby na drugi plan to dramatyczne wydarzenie. Jestem zatem zadowolona z decyzji, by przystopować akcję, wprowadzić kilku nowych bohaterów, skoncentrować się na postaciach dotąd drugoplanowych oraz poprzestawiać nieco akcenty.
Zamiast spektakularnych zwrotów akcji, mamy wprowadzony dobrze nastrój
narastającego zagrożenia, dużo scen koncentrujących się na dialogach, a także
tony spisków, pozornych sojuszy i chwilowego zawieszenia broni. Całość przez to
jest bardziej wyważona, stonowana, choć nie braknie kilku pojedynków, czy też napisanych
z rozmachem scen rozgrywających się w przestrzeni kosmicznej. Niezwykle podobało mi się, że bohaterowie ewoluują, Holden z tego tomu nie jest tym samym naiwniakiem, przekonanym, że zostanie zbawcą kosmosu, Naomi w końcu godzi się z tym że zrobiła wszystko, by uratować syna, którego uratować się po prostu nie da.
Znowu wszystko zagrało:
bohaterowie, akcja, klimat. Pozostaje mi jedynie ponownie
zakończyć jakże oklepanym stwierdzeniem: nie mogę się doczekać kolejnego tomu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz