Dawno nie męczyłam się tak z
naskrobaniem choćby kilku słów o książce. W przypadku zachwytów
literackich, czy też totalnych bubli, nietrudno wypluć z siebie peany pochwalne
lub wręcz przeciwnie, akapity pełne jadu. Co jednak zrobić z książką, która jest w przeważającej mierze niemiłosiernie letnia?
Drugi tom serii o Karolinie
Morawieckiej, wdowie po aptekarzu zaczyna się od zgonu starszej pani. Nieboszczka
była leciwa, toteż jej nagłe odejście z padołu łez nikogo nie zdziwiło. Nikogo poza
przyjaciółką wścibskiej pani aptekarzowej. I tak oto Karolina Morawiecka, w
asyście obdarzonej zacięciem detektywistycznym, siostry zakonnej, zaczyna przyglądać
się bliżej śmierci kobiety posiadającej podobno informacje na temat zagadkowej
śmierci sprzed lat.
Teoretycznie jest tutaj wszystko,
co lubię: upierdliwa starsza pani wścibiająca nos w nie swoje sprawy, sielskie
krajobrazy, kulinarne wtręty, małomiasteczkowe życie, mnóstwo literackich aluzji.
Jednak odnoszę wrażenie, że pichcąc tę literacką zupkę, autorka przesadziła z
przyprawami. Główna bohaterka jest niemiłosiernie denerwująca i pozbawiona
wdzięku, humor przeważnie jest wysilony lub nie najwyższych lotów, bohaterowie nakreśleni
grubą kreską czasami stają się własnymi karykaturami, a zagadka stanowiąca oś
fabuły jest błaha, więc po jakimś czasie całkowicie przestało mnie interesować,
kto zabił i dlaczego.
Nagromadzenie cytatów, aluzji i
nawiązań do klasyki kryminału pewnym momencie przestało być zabawne, a stało
się najzwyczajniej w świecie męczące. Przy dalszej lekturze trzymały mnie jedynie
opisy Doliny Prądnika, Skały i reszty podkrakowskich okolic, które darzę ogromnym
sentymentem, co nie przeszkodziło mi odkładać lektury wielokrotnie na półkę i
brać się za coś znacznie ciekawszego.
„Morderca na plebanii” nie jest
pozycją złą, nie wątpię, że specyficzny styl autorki i jej pomysły znajdą
swoich zwolenników, jednak ja nie mam najmniejszej ochoty na kontynuowanie
znajomości z wdową po aptekarzu.
Książkę
przeczytałam dzięki współpracy Śląskich Blogerów Książkowych
z wydawnictwem Lira.
z wydawnictwem Lira.
No pacz pani. Letnia? Całkiem inaczej odebrałam tę powieść (i chwała nam za różnorodne gusta literackie).
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak byś odebrała jeszcze inną książkę z tego wydawnictwa i nurtu, czyli "Pani Henryka i morderstwo w pensjonacie". Tu bohaterka jest tak przezroczysta, że prawie niewidzialna. :)
Letnia z cierpkim posmaczkiem w postaci wrzepiającej mnie głównej bohaterki ;)
Usuń"Pani Henryki..." nie kojarzę, ale jeżeli jest tak przeźroczysta jak mówisz, to nie pałam chęcią jej poznania ;)