wtorek, 3 lipca 2018

Marvel kontra DC.



Jako klasyczny nerd nie mogłam sobie odmówić lektury „Mordobicia”, historia wieloletniej rywalizacji pomiędzy dwoma największymi wydawnictwami komiksowymi? Biorę w ciemno!


Reed Tucker nie jest może wybitnym pisarzem, ale wszelkie niedostatki warsztatowe wynagradza czytelnikowi entuzjazmem i prawdziwą pasją. Zdecydowanie brakowało mi opracowania dotyczącego komiksów, stworzonego przez prawdziwego fana, a nie wynajętego, pierwszego z brzegu dziennikarza, który pisze w ramach zwykłego odbębniania wierszówki. W dodatku takiego miłośnika komiksów, który odrobił porządnie swoje zadanie, poświęcając sporo czasu na research, dosłownie szpikując tekst ciekawostkami i informacjami.

Tucker stworzył rzetelną kronikę rywalizacji dwóch gigantów, nie da się jednak ukryć, że serce dziennikarza zdecydowanie bije mocniej dla Marvela, stąd miłośnicy Batmana i Supermana mogą nie zapałać do tej książki tak dużą sympatią, jak ja: zdecydowanie stawiająca Marvela ponad DC. Nie znaczy to jednak, że autor nie jest obiektywny w opisach zmagań, walk o wpływy i rynek, czy też czasami tylko o przetrwanie w trudnym świecie komiksowym. Stara się jak może oddać sprawiedliwość każdemu z wydawnictw.

Jego opowieść, obejmująca kilkadziesiąt lat, jest naprawdę fascynująca i wciągająca od pierwszej strony, dając ogląd nie tylko na amerykański rynek wydawniczy, ale także szeroki przekrój społeczny, sytuację mniejszości oraz amerykańskich kobiet na przestrzeni tych wszystkich lat. „Mordobicie” pokazuje nie tylko, jak zmieniał się pogląd na same komiksy, ale także jak trudną drogę przebyła sama popkultura, stopniowo wspinająca się na sam szczyt i zdobywająca tytuł królowej rozrywek.
Amerykański dziennikarz oddał także hołd twórcom nieśmiertelnych już komiksów, opisując rysowników, scenarzystów i wydawców. Poświęcając im przynajmniej kilka stron, sprawił, że nazwiska widoczne na okładkach, ożyły
i przybrały postać rzeczywistych ludzi, z wszelkimi słabostkami, wadami, ale także ogromnym talentem. Przez kolejne kartki paradują przed naszymi oczami doprawdy nadzwyczajne indywidua,  dokładające swoją cegiełkę do legendy któregoś z wydawnictw.

„Mordobicie” na szczęście jest wolne od wszelkich wad, które sprawiły, że „Niezwykłą historię Marvel Comics” czytało mi się tak ciężko: nie jest przegadana, autor powstrzymał się od suchych wyliczanek: co kto i kiedy, stawiając na skondensowaną formę przekazu, pełną ciekawych i zabawnych anegdotek. Zamiast przynudnawej opowieści z setką nazwisk i postaci komiksowych, otrzymujemy zwartą i wciągającą opowieść, zabierającą nas w sam środek tworzenia dwóch imperiów wydawniczych.

Truizmem będzie stwierdzenie, że książka Tuckera jest obowiązkową pozycją dla każdego miłośnika komiksów, ale obawiam się, że taki truizm muszę wygłosić: zatem wszyscy fani szeroko rozumianej pop-kultury do księgarni marsz!

Komiks przeczytałam dzięki współpracy Śląskich Blogerów Książkowych
 z PR ART MEDIA.

2 komentarze:

  1. Że też kompletnie nie kumam czaczy z całym tym Marvelem i DC! Brałabym w ciemno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako wychowana na Marvelu klasyczna nerdzica trochę czacze już kumam ;) ale i tak "Mordobicie"wiele kwestii wyjaśniło. Jak chcesz, to mogę pożyczyć ;)

      Usuń