Seria „Expanse” to jeden z tych rzadkich
przypadków, kiedy najpierw zauroczył mnie serial, a dopiero potem zdecydowałam
się sięgnąć po książkę, by skonfrontować wizję twórców z materiałem wyjściowym.
Zacznijmy od tego, że mimo iż obejrzałam wszystkie sezony
serialu, to książkę pochłonęłam błyskawicznie, przewracając kolejne strony z
niecierpliwością, chociaż doskonale widziałam, jak dana scena się zakończy.
Pomimo tego, autorzy (S.A. Corey to pseudonim dwóch amerykańskich pisarzy-
Daniela Abrahama i Tya Francka) potrafili mnie wciągnąć w wykreowany przez
siebie świat na tyle, że nie miało to dla mnie znaczenia.
W „Przebudzeniu Lewiatana” pozornie mamy do czynienia z
klasycznym s-f. Przyszłość, w której wszechświat jest coraz śmielej podbijany,
chociaż barierą są nadal gwiazdy. Ludzie zasiedlili już Marsa, a także Pas
Asteroid, gdzie zamieszkuje już prawie sto milionów ludzi. Pasiarze, traktowani
z lekką pogardą przez Marsjan i Ziemię, w toku ewolucji znacznie zmienili
wygląd, dostosowując się do braku ciążenia i ekstremalnych warunków w Pasie,
tak naprawdę zmieniając się w nowy gatunek. Z kolei Mars jest potęgą militarną,
a Ziemia kolebką ludzkości, zazdrośnie dzierżącą ten tytuł i podejrzliwie spoglądającą w gwiazdy, na coraz potężniejszego Marsa oraz
nieobliczalnych Pasiarzy. I w takiej rzeczywistości poznajemy naszych głównych bohaterów:
młodego idealistę Jamesa Holdena i cynicznego detektywa Millera.
Holden jest prawdziwym romantykiem, rodem z podręczników
dla kadetów, przekonanym, że wystarczy mówić prawdę i czynić dobro, a wszystko
się jakoś ułoży. Nietrudno się domyślić, że szybko okaże się, że ideały Holdena
nie przystają do otoczenia, w jakim żyje. Z kolei Miller, kreujący się na
skończonego cynika i zimnego drania, pod maską zmęczonego życiem faceta, skrywa
zupełnie inne oblicze, co również średnio mu się przysłuży… Jeden szukający
zemsty za zniszczenie jego statku, drugi poszukujący tajemniczej dziewczyny-
obaj zmienią otaczający ich świat, nieodwracalny sposób.
Całość, pomimo iż rozgrywa się w kosmosie, ma duszną i
klaustrofobiczną atmosferę. To rzeczywistość, w której ludzie stłoczeni są w
małych statkach kosmicznych, niewielkich kapsułach, czy też zasiedlają
wydrążone w skale miasta. Duże brawa za stworzenie rzeczywistego, spójnego
świata, podzielonego na trzy frakcje: Ziemia, Mars i Pas. Ich mieszkańcy żyją
dosłownie na tykającej bombie, wystarczy zaledwie pretekst, by kosmos wybuchł,
a ludzkość pogrążyła się w niekończącej się wojnie. Takim pretekstem może być
James Holden i jego znalezisko…
„Przebudzenie…” czytało mi się znakomicie, pomimo kilku
usterek, choćby w postaci dramatycznego braku pełnokrwistych postaci kobiecych.
W całej książce występuje zaledwie kilka kobiet, z czego dwie sprowadzone są w
gruncie rzeczy do roli love interest
naszych kosmicznych zabijaków. Nie zaszkodziłoby nieco popracować nad tymi
niedociągnięciami, chociaż autorzy mogą w ten sposób nawiązywać do klasyki s-f.
Miejmy nadzieję, że ta kwestia zostanie poprawiona w kolejnych tomach, na które
czekam z niecierpliwością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz