„Pułapka czasu” jest literackim debiutem Madeleine
L'Engle, który podbił serca czytelników w latach sześćdziesiątych. Czy
współczesny odbiorca ma szansę zakochać się w tej powieści o podróżach w czasie
i przestrzeni?
Meg Murry i jej
pięcioletni brat Charles, są dosyć nietypowym rodzeństwem. Nieprzeciętnie
inteligentna dwójka dzieci, o smutnej
historii rodzinnej, skazana jest przez rówieśników na ostracyzm. Przed kilku
laty ojciec naszych bohaterów, uzdolniony fizyk, rozpoczął pracę dla rządu i
zniknął
w tajemniczych okolicznościach. Plotki głoszą, że opuścił rodzinę dla innej kobiety, lecz matka Meg nadal wierzy w powrót męża, zaszczepiając tę silna wiarę w swoje dzieci.
w tajemniczych okolicznościach. Plotki głoszą, że opuścił rodzinę dla innej kobiety, lecz matka Meg nadal wierzy w powrót męża, zaszczepiając tę silna wiarę w swoje dzieci.
Pewnego dnia
pojawia się nowy trop i niepowtarzalna okazja, by wyruszyć śladami zaginionego
rodzica i sprowadzić go do domu. W tej niesamowitej wyprawie, zorganizowanej
przez trzy tajemnicze niewiasty, bierze udział także kolega Meg ze szkoły- Calvin,
równie wyalienowany i osamotniony chłopak.
„Pułapka czasu”
to zdecydowanie staroświecka szkoła pisania książek dla dzieci. Brak w niej
mrugania okiem do czytelnika, intertekstualnych zabaw, czy też postmodernistycznych
odniesień do innych dzieł kultury. Jest jednoliniowa fabuła, koncentrująca się
na zadziwiających przygodach trójki dzieci. Ten staroświecki urok, zwłaszcza w
połączeniu z mocno chrześcijańską wymową opowieści, może przemawiać do pewnej
grupy czytelników, a właściwie ich rodziców, zdecydowanych wybierać lektury
dzieciom pod kątem określonych wartości.
Walka dobra ze
złem nakreślona w czarno-białych barwach, miłość jako lek na wszelkie zło świata, negowanie władzy rodzicielskiej i chwile zwątpienia w mądrość ojca, zmieniające się potem w zrozumienie, że nawet ojciec może
popełniać błędy, lecz nie znaczy to, że kocha mniej- te aspekty książki
zdecydowanie uwypuklone są mocno i na pewno będą odpowiadać niejednemu
odbiorcy. Gorzej niestety z czytelnikiem, który nastawi się na lekturę powieści
pełną oszałamiających wizji planet i światów, odwiedzanych przez naszych
bohaterów. Madeleine L'Engle nie jawi się jako autorka obdarzona przesadnie
plastycznym piórem, zdolnym do odmalowania wizji zapierających dech w piersiach. Jednoliniowa narracja łączy się także z nieskomplikowanym obrazowaniem,
suchymi dialogami i powierzchownie nakreślonymi bohaterami.
Niesamowicie
razie także we współczesnej książce dla dzieci nagromadzenie negatywnych
epitetów, związanych z inteligencją. Przez pierwszych kilkanaście stron ilość
„głupków”, „idiotów” i „idiotek” jest naprawdę zatrważająca. Rozumiem, że to
nazewnictwo stać miało w kontraście do rzeczywistej inteligencji trójki
pierwszoplanowych bohaterów, ale takie beztroskie szafowanie tymi rzeczownikami
było wręcz bolesne.
Nie porwała
mnie wizja L'Engle, pozostawiając mocno
obojętną na przeżycia małych podróżników w czasie i przestrzeni, doceniam niestereotypową
wizję bohaterek obdarzonych umysłami ścisłymi (zarówno Meg, jak i jej matka
musiały mocno odbiegać od bohaterek amerykańskich książek dla dzieci urodzonych
w latach pięćdziesiątych), a także konsekwentne budowanie narracji w oparciu o
swój światopogląd. Jednak „Pułapka czasu” to zdecydowanie nie moja bajka…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz