niedziela, 7 marca 2021

Cienie i kolory


Prawie 1200 stron smakowitej fantastyki? Wiecie, że nie trzeba mnie długo namawiać, zwłaszcza, że do Weeksa mam specyficzny sentyment. Nie jest to pisarz na którego rzucam się bez opamiętania, jak np. na Abercrombiego,  ale zawsze chętnie wracam do tego specyficznego stylu i ciekawie wykreowanego uniwersum.

Powrót do historii Czarnego Pryzmata oceniam jako bardzo udany. Wkraczamy w opowieść w momencie, gdy Kip ze swoją ekipą świętując uwolnienie obleganego miasta. Wspaniała uczta na cześć Kipa szybko przeradza się jednak w próbę zamachu na młodego Guile’a, co dosyć jasno pokazuje, że wróg nie zamierza spocząć na laurach. Tymczasem sam Pryzmat wraca ponownie na arenę wydarzeń. Jednak Gavin Guile, niegdyś najpotężniejszy człowiek świata, zdaje się być wynędzniałą kopią samego siebie. Pozbawiony oka, uzależniony od innych, na łasce śmiertelnego wroga, nie sprawia wrażenia kogoś, kto może zdziałać cokolwiek przeciw Białemu Królowi…

Weeks ma swój specyficzny styl: lubi przegadane  sceny, w których bohaterowie snują plany, knują i układają skomplikowane intrygi. To pisarz wkładający dużo serca w dialogi, poprzez które przekazuje spory odcinek akcji. To właśnie dzięki rozmowom, kłótniom, szermierkom słownym, poznajemy bliżej nie tylko naszych bohaterów, ale także niemałą część świata przedstawionego. Dla mnie to duży plus, niektórym jednak ten sposób kształtowania narracji może nie przypaść do gustu. Tych drugim śpieszę jednak pocieszyć, że fabuła posuwa się naprzód nie tylko dzięki dialogom, ale także dzięki pełnym akcji scenom nasyconym pojedynkami, walkami i skomplikowanymi zaklęciami.

 


„Gorejącą biel” można czytać jako klasyczną fantasy i tak też doskonale się sprawdza, ale także jako historię Nowego, które się nieubłaganie zbliża, by zachwiać porządkiem świata. To także opowieść o życiu w cieniu legendarnego ojca i próbach znalezienia własnej drogi. Jak zwykle dużo się dzieje, towarzyszymy bohaterom w zmaganiach w różnych miejscach świata przedstawionego. Weeks prowadzi wielowątkową fabułę z punktu widzenia kilkorga protagonistów, przez co unika nawet cienia niebezpieczeństwa monotonii.

Weeks doskonale wie jak odmierzać patos, okrucieństwo i równoważyć je odpowiednią dawką humoru, tworząc w ten sposób niepowtarzalną mieszankę, dzięki której jesteśmy w stanie bez pudła rozpoznać tego pisarza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz