poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Smoki wszędzie, co to będzie, co to będzie?




Takiego legionu jeszcze nie widziałem. To legion płomienia, którym nasz bóg – potwór spali świat.

Jak miło wrócić na smocze śmieci, do świata, w którym wszystko ma sensowne uargumentowanie, bohaterowie są z krwi i kości, a pędząca na łeb i szyję akcja funduje czytelnikowi kilka zaskakujących zwrotów fabularnych.

Słowem przypomnienia: w poprzednim tomie doszło do przebudzenia pradawnej i okrutnej siły w postaci mitycznego Białego Smoka. Gigantyczny potwór jest nie tylko krwiożerczo nastawiony, ale także potrafi zapanować nad swoimi mniejszymi pobratymcami oraz dysponuje mocą zdolną do podporządkowywania mu ludzi, jednocześnie zmieniając ich w bezmyślne monstra. Wszystko wskazuje na to, że ludzka dominacja nad światem szybciutko dobiegnie końca, a sam dwunożny gatunek skazany jest na wymarcie lub całkowite podporządkowanie Białemu.

Cała nadzieja w znanych nam z pierwszej części bohaterach: Clay Torcreek, eksplorując skute lodem pustkowia, natrafia na niezwykłe miasto, stworzone najwidoczniej przez bardzo zaawansowaną technicznie cywilizację. Miejsce to może stać się kluczem do poznania genezy postawania białego potwora, a nawet do znalezienia sposobu na jego zniszczenie. Z kolei  Lizanne Lethridge w poszukiwaniu tropu genialnego Rzemieślnika, trafia do okrytego złą sławą więzienia, gdzie może odnaleźć wskazówki cenne dla ocalenia gatunku lub szybko zginąć, znikając bez śladu.

Tym razem Ryan dużo miejsca poświęcił drugiej stronie konfliktu, pozwalając nam śledzić poczynania smoka i jego armii, oczyma jednego ze Splugawionych. Dzięki temu zabiegowi jesteśmy w samym środku przerażających wydarzeń, obserwując jak, gigantyczna armia bezlitośnie wyrzyna kolejne ludzkie siedziby, rzucając na żer smokom wszystkich tych, którzy Białemu nie są przydatni,
a resztę przemieniając w Splugawionych.

Pisarz doskonale odmalowuje świat ogarnięty pożogą i chaosem, a jednak pełen ludzi przekonanych, że dzięki pieniądzom i koneksjom można utrzymać stary porządek. Nie baczących na to, że nowy świat wykluwa się dosłownie na ich oczach i nie jest to miejsce przyjazne. Małe i większe gierki rozgrywane pomiędzy możnymi nie ułatwiają sprawy żadnemu z naszych bohaterów, zmuszonych do użerania się nie tylko ze smokami, ale także biurokratycznymi zapędami, spiskami i politycznymi konszachtami.

„Legion płomienia” zaludniają bohaterowie z krwi i kości, których poczynaniom sekundujemy od pierwszych stron, ściskając kciuki za ich ocalenie, niezależnie od tego, czy są pierwszoplanowymi postaciami, czy też tymi z drugiego i trzeciego planu. Ryan pokazuje po raz kolejny, że tylko doskonale  panuje nad stworzonym przez siebie uniwersum, ponownie dając nam znakomitą lekturę, pełną wciągającej akcji, zaskakujących rozwiązań, przemocy i okrucieństwa, ale też niestroniącą od zdrowego patosu, wzruszeń i humoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz