Takiego legionu jeszcze nie widziałem. To legion płomienia, którym nasz bóg – potwór spali świat.
Jak miło wrócić
na smocze śmieci, do świata, w którym wszystko ma sensowne uargumentowanie,
bohaterowie są z krwi i kości, a pędząca na łeb i szyję akcja funduje
czytelnikowi kilka zaskakujących zwrotów fabularnych.
Słowem
przypomnienia: w poprzednim tomie doszło do przebudzenia pradawnej i okrutnej
siły w postaci mitycznego Białego Smoka. Gigantyczny potwór jest nie tylko
krwiożerczo nastawiony, ale także potrafi zapanować nad swoimi mniejszymi
pobratymcami oraz dysponuje mocą zdolną do podporządkowywania mu ludzi,
jednocześnie zmieniając ich w bezmyślne monstra. Wszystko wskazuje na to, że
ludzka dominacja nad światem szybciutko dobiegnie końca, a sam dwunożny gatunek
skazany jest na wymarcie lub całkowite podporządkowanie Białemu.
Cała nadzieja w znanych
nam z pierwszej części bohaterach: Clay Torcreek, eksplorując skute lodem
pustkowia, natrafia na niezwykłe miasto, stworzone najwidoczniej przez bardzo
zaawansowaną technicznie cywilizację. Miejsce to może stać się kluczem do
poznania genezy postawania białego potwora, a nawet do znalezienia sposobu na
jego zniszczenie. Z kolei Lizanne
Lethridge w poszukiwaniu tropu genialnego Rzemieślnika, trafia do okrytego złą
sławą więzienia, gdzie może odnaleźć wskazówki cenne dla ocalenia gatunku lub
szybko zginąć, znikając bez śladu.
Tym razem Ryan
dużo miejsca poświęcił drugiej stronie konfliktu, pozwalając nam śledzić
poczynania smoka i jego armii, oczyma jednego ze Splugawionych. Dzięki temu
zabiegowi jesteśmy w samym środku przerażających wydarzeń, obserwując jak,
gigantyczna armia bezlitośnie wyrzyna kolejne ludzkie siedziby, rzucając na żer
smokom wszystkich tych, którzy Białemu nie są przydatni,
a resztę przemieniając w Splugawionych.
a resztę przemieniając w Splugawionych.
Pisarz doskonale
odmalowuje świat ogarnięty pożogą i chaosem, a jednak pełen ludzi przekonanych,
że dzięki pieniądzom i koneksjom można utrzymać stary porządek. Nie baczących
na to, że nowy świat wykluwa się dosłownie na ich oczach i nie jest to miejsce
przyjazne. Małe i większe gierki rozgrywane pomiędzy możnymi nie ułatwiają
sprawy żadnemu z naszych bohaterów, zmuszonych do użerania się nie tylko ze
smokami, ale także biurokratycznymi zapędami, spiskami i politycznymi
konszachtami.
„Legion
płomienia” zaludniają bohaterowie z krwi i kości, których poczynaniom
sekundujemy od pierwszych stron, ściskając kciuki za ich ocalenie, niezależnie
od tego, czy są pierwszoplanowymi postaciami, czy też tymi z drugiego i trzeciego planu. Ryan pokazuje po raz
kolejny, że tylko doskonale panuje nad
stworzonym przez siebie uniwersum, ponownie dając nam znakomitą lekturę, pełną
wciągającej akcji, zaskakujących rozwiązań, przemocy i okrucieństwa, ale też
niestroniącą od zdrowego patosu, wzruszeń i humoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz