Beboki miesiąca, to
paskudztwa książkowe i około literackie, na jakie zdarzyło mi się natrafić w
danym miesiącu.
Wrzesień okazał się
łaskawy i trafiłam jedynie na jedną książkę, której przeczytanie było udręką, a
musiałam lekturę dokończyć, gdyż owe "arcydzieło" pochodziło ze
stosika recenzenckiego.
Jakaż to książka zdobyła
zaszczytny tytuł Beboka września? „Przeszłość” Tessy Hadley: nudna,
niedopracowana i przegadana, w dodatku z jedną sceną żywcem zerżniętą z
„Regulaminu tłoczni win” Irvinga.
Dałam się haniebnie
nabrać na tekst z okładki, obiecujący tajemnicę, rodzinne waśnie, duszną
atmosferę i narastające konflikty. Otrzymałam coś w rodzaju literackiej wprawki
na temat „zjazd rodzinny i wszystko, co może pójść nie tak”, ale w średnio
dopracowanej formie, a przy tym nudnej i przewidywalnej.
Całość
ciągnęła się jak flaki z olejem, kolejne strony przewracałam bez zaangażowania,
nie mogąc się doczekać jakiejś katastrofy, która choć trochę wstrząsnęłaby światem przedstawionym i
poruszyła, tymi wszystkimi papierowymi do bólu postaciami. Zamiast katastrofy
był niewypał i to taki z kapiszona…
Autorka
podobno napisała lepsze rzeczy, ja jednak nie mam najmniejszej ochoty tego
sprawdzać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz